Zrozumieć Boga... - Moja wiara

Przejdź do treści

Zrozumieć Boga...

Rozmowy z Bogiem

L. Szczepaniak


„Wstań” (2006) nr 2(104), s. 16-17.
Chciałbym zapytać Jezusa w Niebie, dlaczego:
− Urodził się dzieckiem,
− Będąc Panem świata, żył w biedzie,
− Nie uzdrowił wszystkich, chociaż mógł,
− Musiał tak bardzo cierpieć.
Panie, czy nie było innego sposobu na Zbawienie?

Człowiek wiary, doświadczony przez cierpienie, nie tylko pragnie uwolnić się od niego, ale również usiłuje odgadnąć zamysł Boga względem siebie i najbliższych (por. Mdr 2,1-18). Czasami ta niepewność dotycząca wyroków Bożych, jest o wiele trudniejsza do zniesienia niż samo fizyczne cierpienie, gdyż towarzyszy mu poczucie odrzucenia ze strony Boga. Stąd też zrozumiała jest jego skarga: „Jaki ma sens to wszystko, co mnie spotyka: choroba, samotność, niezrozumienie, osierocenie, perspektywa śmierci?”. Zapewne nie ma prostych wyjaśnień, gdyż tylko głupcowi wydaje się, że zna odpowiedź na każde pytanie (por. Hi 11,7-12), lecz kto nie usiłuje rozmawiać z Bogiem, nie zadaje Mu pytań, nie może też liczyć na jakiekolwiek wyjaśnienie. Podejmując z Nim dialog, należy jednak przygotować się na niezrozumienie jej.
Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie towarzyszy człowiekowi od zarania jego historii, o czym świadczy choćby skarga osaczonego przez cierpienie Hioba: „Obym ja wiedział, gdzie można Go znaleźć, jak dotrzeć do Jego stolicy? Wszcząłbym przed Nim swą sprawę i pełne dowodów miał usta” (Hi 23,3-4). Próbę zrozumienia podejmują nie tylko prości ludzie, ale również filozofowie i teolodzy. Oni także napotykają niespodziewanie wiele trudności, zwłaszcza kiedy mają wytłumaczyć to cierpiącemu.
Wyjaśnienia należy szukać w życiu Chrystusa i Jego nauczaniu, o którym pisze Apostoł narodów: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi” (Flp 2,6-7). Jezus zatem realizuje odwieczny zamysł Boga, dotyczący powszechnego Zbawienia, który jest przejawem Jego miłości do każdego człowieka. Stąd też wybiera On drogę pokory, którą porzuca człowiek nadużywający swojej wolności.
Kto więc pragnie Go naśladować, podobny jest do sługi, który nie ma swemu panu za złe tego, że po całym dniu pracy nie jest zaraz zapraszany do stołu, ale wpierw przygotuje mu posiłek i posługuje (por. Łk 17,7-10). Słusznie zatem spostrzega S. Weil (1909-1943), że: „Pokora jest odmową istnienia poza Bogiem”. Toteż praktykowanie jej jest w istocie naśladowaniem Chrystusa (por. Łk 9,23).
Do realizacji swojego zbawczego planu „Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć” (por. 1 Kor 1,27). Stąd też każdy, kto czuje się skrzywdzony, słaby i wzgardzony przez ludzi, zostaje odnaleziony przez Boga. Natomiast, kto szczerze Go szuka, nie może wzgardzić człowiekiem, ale powinien stać się dla niego bratem (por. Benedykt XVI, Encyklika «Deus Caritas est». O miłości chrześcijańskiej. Rzym, 25.12.2005). W ten właśnie sposób postępuje Chrystus, co więcej, przekracza On granicę braterstwa i solidarności, utożsamiając się z każdym słabym, cierpiącym i potrzebującym pomocy (por. Mt 25,31-46).
Stając w obronie pokrzywdzonych, nie waha się grozić surowym sądem tym, którzy nie mają dla nich litości: „«Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili». I pójdą ci na mękę wieczną” (Mt 25,45-46a). Chrystus nie używa jednak siły wobec zła, ale przezwycięża je dobrem i pozwala ludziom upokorzyć Siebie, co zapowiada już prorok Izajasz: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem” (Iz 50,6). Kreśli własnym, niezawinionym cierpieniem, nowy, nieznany dotychczas, program odnowy moralnej, o czym przypomina św. Paweł Apostoł (por. Rz 12,21).
Toteż, aby przywrócić godność człowiekowi zranionemu przez grzech, wybiera drogę, na której świadomie zgadza się na cierpienie i przyjmuje niesprawiedliwy wyrok ukrzyżowania. Niestety, nie rozumie tego człowiek, zaślepiony samolubną miłością, któremu obca jest bezinteresowność czynu. Dla niego miłość Chrystusa do człowieka jest „głupstwem”, a dla sprawiedliwego przeciwnie − ukrytą „mocą” (por. 1 Kor 1,17-19). Jezus, pomimo tego, nie odmawia nikomu prawa do zbawienia, chyba że człowiek świadomie wybiera zło, ale także wówczas znajduje dla niego słowa usprawiedliwienia i wstawia się za nim: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23,34). Chrystus zatem nigdy nie przestaje kochać, a zwłaszcza jest bratem w chwilach niepowodzenia i zagubienia się na ścieżkach życia, w przeciwieństwie do fałszywych przyjaciół.
Wobec tego, na przekór przedstawicielom społeczeństwa konsumpcyjnego, których nigdy nie brakowało w żadnej epoce, przekazuje człowiekowi tajemnicę równowagi wewnętrznej, będącej zapowiedzią szczęścia: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11,29). Owa cichość i pokora nie jest bynajmniej bezsilnością, ale mocą zakotwiczoną w świadomym wyborze pokory, jako jedynej drogi, na której można odnaleźć miłość do Boga i ludzi (por. Mk 10,45).
Jan Paweł II wyjaśnia, że: „Pomiędzy tym, co czyni, a tym, co głosi, jest dogłębna spójność, jednorodność. Jezus nie tylko uczy miłości jako największego przykazania, ale sam najdoskonalej je wypełnia. Nie tylko głosi osiem błogosławieństw w Kazaniu na Górze, ale sam jest ich żywym wcieleniem. Nie tylko stawia wymaganie miłości nieprzyjaciół, ale sam spełnia to wymaganie w godzinie ukrzyżowania […]” (Katecheza. Jezus Chrystus: Świadek wierny. Rzym, 8.06.1988).

Nie rozumiem Cię Boże
− Wybacz mi.
Nie umiem kochać jak Ty.
Jestem niepojętnym uczniem.
Jeśli trzeba − doświadcz mnie,
Ale ostrożnie, abym wytrzymał próbę…


Wróć do spisu treści