Moja wiara

Przejdź do treści

W uroczystość NMP Kalwaryjskiej, 13 sierpnia 2014 r.
w godzinie Miłosierdzia Bóg powołał do Siebie
Helenę Szczepaniak z d. Banasiak,
Mamę ks. Lucjana Szczepaniaka SCJ
Kapelana Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.


Na zdjęciu ks. Lucjan z rodzicami śp. Heleną i śp. Kazimierzem Szczepaniak

____________________________________________

Świadectwo syna o Mamie Helenie


Mama zasnęła w Bogu w Uroczystość NMP Kalwaryjskiej, 13 sierpnia w godzinie Miłosierdzia. 13 sierpnia 1991 r. był również św. Jan Paweł II w szpitalu w którym pracuję. O tej godzinie każdego dnia sprawuję także Mszę św. i nabożeństwo różańcowe w kaplicy Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, gdzie od 19 lat jestem kapelanem. Stąd też dzień i godzina odejścia Mamy są dla mnie znakiem z Nieba i odpowiedzią Matki Bożej, której zawierzyłem całe swoje życie i swoich najbliższych, której zostałem również zawierzony przez moją mamę przed Obrazem Jasnogórskiej Pani.
Świadectwem miłości Matki Bożej do znękanego cierpieniem człowieka jest również sen kilkuletniego chłopca, o takim samym imieniu jak ja Lucjan, któremu przyśniła się zmarła siostra Michalinka, której służyłem w ciężkiej chorobie i śmierci i którą pochowałem w Krakowie. Kilka dni przed śmiercią mojej Mamy przyśniła się mu i powiedziała, że Matka Boża przyjdzie po mamę Lucka i że będzie jej dobrze w Niebie ze zmarłymi dziećmi ze szpitala. Chłopiec przeląkł się, bo myślał, że chodzi o jego mamusię, ale sen się wyjaśnił bardzo szybko, bo Maryja zabrała mamę też Lucka, ale księdza. I za ten znak miłości Maryi bardzo dziękuję Bogu.
Do dzisiaj na ołtarzyku w pokoju Mamy jest obraz Matki Bożej Częstochowskiej i figurka Niepokalanej z Kalwarii Zebrzydowskiej, którą podarowałem jej na początku mej drogi życia zakonnego. Co jest potwierdzeniem, że los naszej rodziny został ściśle związany z bolejącą Matką Bożą, Jej Synem i sanktuarium Męki Pańskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej. Prawie każdego roku jestem w sanktuarium Kalwaryjskim i na dróżkach i tam w ciszy odprawiam swoje rekolekcje kapłańskie  stamtąd przyjechałem też do bliskiej już śmierci Mamy.
Piękna księga jej życia została domknięta na krzyżu jej osobistego cierpienia zjednoczonego z cierpieniem Jezusa i Jego Matki. Zjednoczonego poprzez przyjmowaną Eucharystię, którą sprawowałem przy jej łożu boleści zawsze, gdy do niej przyjeżdżałem. Otrzymała łaskę od Boga świadomego przyjęcia Wiatyku z moich rąk podczas Mszy św. w której uczestniczyła na tydzień przed zabraniem jej do szpitala. Wiele razy otrzymała również ode mnie w domu Sakrament Namaszczenia chorych, a ostatni raz w szpitalu na dwie godziny przed śmiercią łącznie z odpustem zupełnym. W latach cierpienia, gdy w pełni była świadoma, szczególnie drogie było jej nabożeństwo do Serca i Miłosierdzia Bożego, Matki Bożej, św. Ojca Pio i św. Jana Pawła II.
Sięgając czasów dzieciństwa, młodości, dojrzałego życia, starości i śmierci wyłania się szlachetna postać pięknej i wrażliwej Helenki, a później Heleny, która zaznała biedy, lęku okupacji hitlerowskiej, beznadziei socjalistycznej i ciężkiej pracy na roli. Starała się tego nie pokazywać, że było jej często bardzo źle. Kochała z całej mocy swoje dzieci (nieżyjącego już Zbyszka, Grażynę i mnie Lucka) i drżała o nasz los, bezpieczeństwo i zdrowie. Swoje życie poświęciła nam dzieciom, zmarłemu 5 lat temu mężowi Kazimierzowi i rodzinie, a cierpienie często niedostrzegalne dla postronnych oczu towarzyszyło jej nieustannie.  Trudno wyrazić wdzięczność do matki, dlatego posłużę się wierszem, który napisałem jeszcze za jej życia.


Mamo
Twoja sukienka w kwiatki,
Twój ciepły oddech i dotyk dłoni,
Twoje kochające serce,
Na zawsze ze mną pozostaną.

Nikt już nigdy,
Tak jak Ty mnie nie przytuli…
Tak jak Ty nie pokocha
I od zła nie ochroni…

Pamiętasz Mamo
Nasze wędrówki po garnitur do Łodzi?
Moje śmieszne pytania
– Dlaczego słońce wschodzi, a trawa jest zielona?…

Nasze plany pamiętasz jeszcze?
– O wielkiej wspólnej wędrówce
Tam, gdzie ludzie są dobrzy
I nie trzeba cierpieć?

Pamiętasz trele skowronka na wiosnę,
Który bił rekordy wysokości,
Bo był pijany rosą
I śpiewał z miłości?

Pamiętasz zapach piwonii
I kwitnącą jabłoń,
Pod którą leżałem
Jako niemowlę w naszym ogrodzie?

– Mamo ja wszystko pamiętam,
I nigdy nie zapomnę.
Właśnie za to,
Tak bardzo Cię kocham.


Dzisiaj nie ma w moim sercu przygnębienia żałoby, ale jest wdzięczność za dar życia Mamy Heleny i radość, że została uwolniona z więzów cierpienia znękanego chorobą ciała. Jest też głęboka wiara, że Mama cieszy się już radością wieczną i jest z Jezusem, Matką Bożą, Aniołami, ze swoimi bliskimi i zmarłymi dziećmi, które żegnam w szpitalu. Siłę do trwania w pokoju i wdzięczności dają mi słowa zawierzenia wypowiedziane przez Jezusa z wysokości Krzyża: «Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: «Oto Matka twoja». I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19,25-27). Ufam, że Maryja wzięła pod swoją opiekę moją Mamę, ale również opiekuje się mną i całą rodziną. Zapadły mi również głęboko w serce słowa, które skierowała do mnie Mama u progu dorosłości. Po latach utrwaliłem je w swoim wierszu:

Od Matki dla syna
Synku, dziś rozpoczynasz dorosłe życie,
Wkrótce wyruszysz z domu w świat,
Bóg wskaże ci drogę, którą masz iść.
Pamiętaj, nie lękaj się nikogo i niczego,
A zwłaszcza śmierci,
Gdyż nie opuści cię nigdy.
Nie ona jest straszna,
Lecz utrata miłości danej z Nieba.
W swojej wędrówce będziesz wiele cierpiał,
Nie bój się wzgardy i samotności,
Lecz uczciwie walcz pomimo wszystko…
Nie mów nigdy, że jesteś zmęczony,
Nawet gdybyś zupełnie utracił siły.
Bądź zdecydowany, bowiem kto raz się cofnie,
Będzie uciekał przed samym sobą…
A gdy przyjdzie śmierć, umieraj odważnie,
Jak twoi przodkowie, których krew masz w sobie.
Nie dbaj o pochwały i nagrobek ze spiżu,
Lecz o to, co Bóg myśli o tobie.
Sądu też się nie bój, lecz zdaj Mu sprawę z życia.
Pamiętaj o słowach matki,
Miłość, uczciwość i odwaga otwierają Niebo.
Nie wahaj się ruszyć w drogę,
Jestem z tobą sercem na zawsze.
– Twoja Matka –


Cierpienie człowieka jest tajemnicą, którą może nam wyjaśnić tylko Bóg, dlatego można je przezwyciężyć mocą wiary i miłości. Wówczas to, co pozornie jest bez sensu, nabiera znaczenia nadprzyrodzonego. A to, co jest przemijające, staje się nieprzemijającym. Stąd też warto przypomnieć słowa św. Pawła Apostoła z 1 Listu do Koryntian: „Czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, co się radują, tak jakby się nie radowali; ci, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata. Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień” (1 Kor 7,29-32).
Mama jest już wolna od utrapień i z Nieba pragnie podziękować wszystkim, których kocha, z którymi spotkała się za życia, którzy jej pomagali i okazywali życzliwość. Dziękuję szczególnie mojej siostrze Grażynie z mężem Jerzym i synem Wincentym, którzy w chwilach cierpienia spowodowanego bezradnością starości i chorobami byli dla niej podporą i najbliższymi opiekunami, a teraz zorganizowali tę uroczystość pogrzebową.
Nie żegnam się jednak w imieniu Mamy, ponieważ rozłąka jest chwilowa. W domu Ojca naszego jest przecież mieszkań wiele i ufam, że wszyscy się tam spotkamy. Wyrażam więc wdzięczność i podziękowanie: całej naszej rodzinie, krewnym, przyjaciołom, sąsiadom, wam tutaj zgromadzonym, księdzu proboszczowi ks. dr Romanowi Piwowarczykowi, moim przełożonym zakonnym, kapłanom, siostrom zakonnym, współbraciom sercanom, moim przyjaciołom miejscowym i tym, którzy przybyli z daleka, aby pożegnać moją mamę i służbie zdrowia, która niosła jej ulgę w cierpieniu. Dziękuję również wszystkim tym, którzy składali wyrazy współczucia i zapewniali o modlitwie, a było tych osób naprawdę wiele, zwłaszcza z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, rodzin chorych dzieci, sióstr zakonnych i kapłanów.
Pora już kończyć to świadectwo. Niech zapewnieniem o miłości syna do Matki będzie mój wiersz modlitwa, który zdążyła jeszcze przeczytać na kilka miesięcy przed śmiercią:


Będziesz żyć wiecznie –
Podpowiada mi Ktoś mocniejszy ode mnie.
Ale jak się to stanie?
Nie znam swojego początku,
Przeszłości też nie mogę zmienić.
Nie znam przyszłości, która mnie niepokoi,
A teraźniejszość jest jak łoże boleści.
Jestem tylko kroplą ze Źródła żywej wody,
Ale kroplą świadomą swojego istnienia.
Cząstką ogromnej rzeki życia,
Która nigdy nie wyschnie.
A zatem uwierz Mamo, że będziesz żyć wiecznie.
Mamo, dzisiaj już wiesz, że żyjesz wiecznie.

Wróć do spisu treści