Kapelania Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie

Tytuł
Przejdź do treści
Pierwsza Komunia Święta Wojtusia w szpitalnej Kaplicy


GOŚĆ NIEDZIELNY, 1.10.2020
DUSZPASTERSTWO W USD W KRAKOWIE

Abyśmy nie opuścili dzieci...
 
NAZNACZONY PANDEMIĄ ROK 2020 JEST CZASEM KILKU JUBILEUSZY W KAPELANII SZPITALA DZIECIĘCEGO W PROKOCIMIU. ISTNIEJE ONA OD 25 LAT.

 Co roku rozdaje się tu 40 tys. Komunii. Wiele tysięcy razy udzielany był sakrament namaszczenia chorych, 3 tys. razy - chrzest. Ponad 700 dzieci otrzymało tutaj sakrament bierzmowania i ok. 100 razy udzielane były Pierwsze Komunie Święte. Księga próśb i podziękowań w szpitalnej kaplicy liczy 69 tomów, które każdego roku zapełniane są ok. 10-12 tys. wpisów. To suche liczby. Nikt nie liczy godzin spędzanych przy łóżkach chorych dzieci, towarzyszenia umierającym maluchom i ich rodzinom, wylanych łez i radości wyzdrowienia. To one wyznaczają rytm życia kapelanii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu.

- W czasie 25 lat posługi kapelana w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie spotkałem wiele dzieci, które bezgranicznie kochały Jezusa i Matkę Najświętszą. Niektóre z nich miały łaskę mistycznego doświadczenia Ich obecności. Wiara dzieci, doświadczona cierpieniem jak złoto w tyglu, promieniowała na dorosłych, dodawała nadziei i pobudzała do jeszcze większej miłości i przewartościowania życia - mówił niedawno podczas Mszy św. dla chorych ks. Szczepaniak SCJ. Jako młody lekarz i kleryk w zgromadzeniu sercanów trafił do Prokocimia na kilkumiesięczny staż, a po kilku latach powrócił jako kapelan. - Jestem człowiekiem szczęśliwym, spełnionym w powołaniu kapłańskim i niczego nie zmieniłbym w swoim życiu - zapewnia dzisiaj.

Nominacja na szpitalnego kapelana nosi datę 26 sierpnia, a więc wiąże się z uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej. To nie przypadek. - Zadrżało mi serce, gdy otworzyłem ten dokument. Nie miałem wątpliwości, że Matka Boża z Jasnej Góry, której zawierzyłem swoje życie, chciała, bym służył tu jako ksiądz - uważa kapłan. Ona też 20 lat temu nawiedziła szpitalną kaplicę.

Ksiądz jest świadkiem cierpienia i modlitwy dzieci. - Bóg przegląda się w duszy dziecka jak w krystalicznym źródle. Bywa, że dorośli mącą je własnym brakiem wiary. W tej modlitwie dominuje troska o to, by nie zasmucić Boga i rodziców. Czasami zadają Bogu wnikliwe pytania, których nie wymyśliłby filozof. Modlitwa dziecka jest też prośbą o zdrowie, ale przede wszystkim o to, aby rodzice nie zamartwiali się o nie, nawet kiedy umiera - opowiada.

W sanktuarium ludzkiego cierpienia, jak mówił o szpitalu w Prokocimiu papież Jan Paweł II, posługę od 25 lat pełni s. Bożena Leszczyńska OCV. Jest prawą ręką kapelana, przyjaciółką dzieci i rodziców, nazywaną „chodzącym aniołem”. Rodzice chorych maluchów widzą, jak s. Bożena całe dnie spędza w szpitalu, wspiera dzieci, krzepi je rozmową i uspokaja. Nie opuszcza rodziców pogrążonych w bólu po utracie dziecka. - Jest Bożym promieniem słońca i nadziei - mówią o niej.

Kto mógł przypuszczać, że wrażliwa polonistka będzie pracować w szpitalu? Sama cierpiała na wrodzoną wadę serca. Po operacji otrzymała nowe życie i oddała je małym pacjentom. Za najważniejszą posługę uważa bycie nadzwyczajnym szafarzem Najświętszego Sakramentu. To misja, którą pełni na prośbę chorych dzieci. Siostra przemierza szpitalne korytarze i zanosi swoim małym przyjaciołom najcenniejszy skarb - Komunię świętą.

Sercem duszpasterstwa jest kaplica pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy i przechowywany tu Najświętszy Sakrament. Od 20 lat trwa tu wieczysta adoracja. - Najświętszy Sakrament jest tu jak lekarz na dyżurze. Boski lekarz - twierdzi ks. Lucjan. To miejsce nabrzmiałe modlitwami, cichy świadek łez, ale też cudownych uzdrowień i nawróceń, a nade wszystko niezłomnej wiary rodziców ciężko chorych dzieci.

„Jeśli już dałeś mi serce, które może wytrzymać ciągłą bliskość śmierci, proszę Cię, daj też serce, które nie opuści umierających dzieci” - tak modli się w swojej poezji kapelan dziecięcego szpitala. Jest przekonany, że codzienne towarzyszenie chorym i odchodzącym maluchom jest możliwe tylko dzięki Jezusowi Eucharystycznemu, zaufaniu Bogu i modlitwie adoracyjnej. Czuwa nad nim, nad s. Bożeną, nad lekarzami, pielęgniarkami, rodzicami i dziećmi Matka Boża Nieustającej Pomocy. Jej wizerunek w szpitalnej kaplicy został ukoronowany przez kard. F. Macharskiego wyjątkowymi diademami. Wartość tych koron mierzy się inną miarą niż cena szlachetnych kruszców. - Zanim ukoronowaliśmy obraz, zaniosłem je do ciężko chorych i umierających dzieci. Trzymały je w swoich rączkach i modliły się długo - wyjaśnia kapłan.

Magdalena Dobrzyniak

Żródło: https://e.gosc.pl///#single-publication/23467
Wróć do spisu treści